piątek, 29 stycznia 2016

POBUDKA! Czas się obudzić na świat!


           DRYŃ! DRYŃ! DRYŃ! Blady świt, a raczej wypadałoby powiedzieć ciemny, bo nawet słońcu nie chciało się jeszcze wstać. „Ogarnięcie się”, gonitwa na autobus do szkoły, kilka wspaniałych lekcji, podczas których dowiaduję się tylu interesujących faktów! Uff.. w końcu ostatni dzwonek, wyścig (z cyklu „kto pierwszy porwie swoją kurtkę, zanim zrobi się korek”) do ciasnej szatni, następnie rekreacyjny sprint z obciążeniem w postaci książek. Autobus oczywiście odjechał właśnie wtedy, kiedy byłam już na miejscu, ale co tam! Biegłam dla przyjemności. W oczekiwaniu, aż kolejny przyjedzie, produktywnie przeglądam facebook’a. Po wielu trudach docieram do domu, jem obiad, później wypadałoby się trochę pouczyć. Internet, nauka, czytanie książek i ani się obejrzę, a zegar wybija jedenastą, a za niecałe 7 godzin trzeba wstać. W końcu leżę w ukochanym łóżku, więc wejdę sobie jeszcze na chwilę na Internet w telefonie...

DRYŃ! DRYŃ! DRYŃ! Blady świt, a raczej wypadałoby powiedzieć ciemny...

Czuję się jak w tanim horrorze. Czas przecieka mi przez palce, a gdy tylko próbuję złapać choć kawałek, to reszta ucieka ze zdwojoną siłą. Kręcę się jak w błędnym kole, każdy kolejny dzień wygląda tak samo. I to marzenie: „ w wakacje zrobię coś niesamowitego, poznam nowych ludzi, zwiedzę tyle miejsc!”. Hmm.. powtarzane już któryś ROK z rzędu trochę traci moc.


Co z tego, że mamy świadomość upływającego czasu, skoro nic z tym nie robimy? Obiecałam sobie, że co tydzień będę dodawać posty. Kiedy minął pierwszy, machnęłam na to ręką i stwierdziła, że  za kolejny tydzień coś napiszę. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło.

Kiedy w końcu oprzytomniejemy? Mam tylko nadzieję, że nie na łożu śmierci, kiedy już nic nie będziemy mogli zrobić z naszym życiem.



piątek, 8 stycznia 2016

Szafa to dla mnie za mało!

            Wiecie co wam powiem? Szafa to dla mnie za mało! Serio. Ubrania tym razem przegięły. Albo ja, albo one. Jak im to powiedziałam, to mnie po prostu wyśmiały. Powiedziały, że nie ośmielę się ich wyrzucić. Co za bezczelność!

            Ale tak po kryjomu między nami, to miały rację... Ech... Tych spodni nie wyrzucę, bo może jeszcze schudnę, tamta koszulka, która mi się nie podoba – a nuż zmieni mi się gust? Takich wymówek mam więcej, ale nie o tym chciałam pisać.

  Podczas naszej małej pogawędki wiele mi powiedziały. Chwaliły mi się, że są traktowane lepiej od ludzi, że są kochane, szanowane i do tego każdy chce je mieć. „Adelajdo, powinnaś nam zazdrościć! Ludzie wolą bardziej przebywać z nami niż z tobą. Hahaha” – hmm... za miłe to one nie są. Więc bez wyrzutów sumienia mogłam im wygarnąć iż są bezwartościową, martwą kupą zlepku materiałów. Niczym więcej i nigdy, przenigdy nie wolno nam o tym zapominać. Są takie piękne... tfu! MĄDRE słowa:

„Ludzie zostali stworzeni, aby ich kochać.
Rzeczy zostały stworzone, aby ich używać.
Powodem tego, że świat jest w chaosie jest to,
że rzeczy są kochane, a ludzie używani.”

Możecie mi mówić, że to ja wariuję rozmawiając z ciuchami, ale czy to nie ci, którzy je kochają, zamiast kochać innych są szaleńcami?



piątek, 1 stycznia 2016

PROJECT „AD”

            Jest tu kto? No haaaalooo?? Ech.. Od czego by tu zacząć? Porwałam laptop, zamknęłam się w szafie i piszę. Sama nie wiem po co. Chcę się podzielić z kimś moim życiem, moimi tajemnicami i planami na przyszłość, ale nie potrafię tego wyrazić na głos. Uważam, że najlepszą formą przekazu jest słowo pisane. Można się spokojnie zastanowić, przemyśleć, a w razie czego usunąć kilka niepotrzebnych wyrazów. Przynajmniej nie trzeba później żałować, że powiedziało się parę rzeczy za dużo. Po części dlatego uwielbiam książki, szczególnie te z zaplanowaną fabułą, gdzie żaden element nie jest przypadkowy. Czytając można zatopić się w całkiem inny świat. Kiedy już dorwę jakąś książkę, nie potrafię oderwać się od tego świata dopóki jej nie skończę. Też tak macie?

Okej, przejdę teraz do sedna. Witajcie! Jestem Adelajda i od dziś postanawiam zacząć wszystko od nowa, a to jest

PROJECT „AD”